Daj sobie odetchnąć… o tak… wdech – wydech, uważność…

“Przestaliśmy słuchać naszych ciał, patrzeć na nie z uważnością”.

Daj sobie odetchnąć… o tak… wdech – wydech, uważność…

Przestaliśmy słuchać naszych ciał, patrzeć na nie z uważnością, coraz mniej je czujemy, coraz bardziej głuchniemy na sygnały, które nam wysyłają…

Chcemy, by działały na zawołanie, bez awarii – jak maszyny, bezosobowe roboty. Dieta, siłownia, rygor, albo ciągła walka o utrzymanie wagi, dążenie do ideału. Widzimy to, co w nich niedoskonałe, nie takie jak powinno być – taka miłość. Wiemy, jakie ma być nasz ciało, jak ma nam służyć. Ramiona, klata, brzuch, uda, pośladki…

Jak dobrze, że oddech nie zależy od naszej woli, bo ileż razy odłożylibyśmy go „na później”, „na potem”, na „innym razem”. Choć i tak poddaliśmy go treningowi – jest płytki, rzadko go bierzemy do przepony, brzucha i jeszcze głębiej – a my coraz mniej dotlenieni, odżywieni, mniej w nas życia, energii, radości.

Znasz to? Przeszliśmy niezły trening „nieuważności”, już dawno, w dzieciństwie. Ile razy słyszałeś: przecież nie boli, nie płacz, bądź silny, musisz się zmusić, uspokój się, ciszej, nie ruszaj się, siedź spokojnie…

Nauczyliśmy się mówić naszemu ciału: nie teraz, cicho bądź! 
Kiedy woła – pić, jeść, siusiu, powietrza, chcę popatrzeć w dal, iść na spacer, popatrzeć w niebo, posłuchać ciszy – czy reagujesz od razu? Czy raczej kolejny telefon, sprawa, zadanie? 
A ciało? Ciało może poczekać, Ty możesz poczekać możesz?…chcesz?

Więc ciało woła coraz głośniej – o życiodajny oddech, ruch, odżywienie, a Ty spotykasz się z nim w gabinecie lekarskim, sali szpitalnej, karetce pogotowia i  słyszysz diagnozy, bierzesz leki na dobry sen, a potem, żeby się obudzić, na uspokojenie…

Często mówisz sobie „zajmę się tym później”, bo praca i druga praca, dom, dzieci, obiad, żona, mąż, auto. 

A świat dokoła woła, że są cudowne środki, leki na wszystko! Na każdy Twój ból od czubków palców u stóp, po koniuszki włosów…i działają na pstryk! 

A Ty nie musisz nic…tylko kupić i brać!

Ciało to Twój przyjaciel. Twój pojazd na tym świecie, czuły wehikuł. Czeka, puka, mówi, woła, potem krzyczy. Czy naprawdę potrzebujesz aż tego krzyku, by się zatrzymać? 

Wiem, że bywa trudno: usiąść, zanurzyć się w sobie i wewnętrznym okiem, uchem – posłuchać, zobaczyć, poczuć, porozmawiać ze swoim ciałem, ze sobą. 
Jak się masz, moje kolano, co mi mówisz? A ty, moja głowo, moje serce? – 
z czułością, łagodnością, delikatnością.

Daj sobie odetchnąć… o tak… wdech – wydech, uważność…

Autorka wpisu: Renata Gwara

© 2024 Anna Choińska. Technologia Hedea.pl. Kreacja Wiktoria Czarnecka.

Koszyk

Twój koszyk jest pusty.

Wróć do sklepu